Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi starszapani z niewielkiej wsi pod Poznaniem. Z Bajkstatem wykręciłam do tej pory bagatela 59092.11 kilometrów. W terenie bujam się mało i tyle w temacie. Jeżdżę z oszałamiającą prędkością średnią 18.58 km/h i się wcale nie chwalę bo i nie ma czym.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Wykręcone przed BS:
2011: 5009,92 km,
2010: 4070,83 km
rainbow toursStatystyki zbiorcze na stronę
mapa olkuszaPogoda w Polsce na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy starszapani.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

100-150 km

Dystans całkowity:8204.24 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:404:10
Średnia prędkość:19.70 km/h
Maksymalna prędkość:77.25 km/h
Suma podjazdów:29274 m
Suma kalorii:8637 kcal
Liczba aktywności:69
Średnio na aktywność:118.90 km i 6h 01m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
101.42 km 0.00 km teren
04:51 h 20.91 km/h:
Maks. pr.:39.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:200 m
Kalorie: kcal
Rower:Delfinka

Wkoło komina.

Sobota, 11 marca 2017 · dodano: 13.03.2017 | Komentarze 0

Kategoria 100-150 km, Szosa


Dane wyjazdu:
108.50 km 0.00 km teren
06:10 h 17.59 km/h:
Maks. pr.:36.39 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:200 m
Kalorie: kcal
Rower:Czesia

Wyprawka kulinarno-slajdowa.

Sobota, 25 lutego 2017 · dodano: 28.02.2017 | Komentarze 0

Dojazd na wyprawkę z Eranis i sakwami :)

Dane wyjazdu:
106.12 km 0.00 km teren
04:59 h 21.29 km/h:
Maks. pr.:37.54 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Delfinka

Puszcza Notecka.

Sobota, 19 listopada 2016 · dodano: 23.11.2016 | Komentarze 0

:)
Kategoria 100-150 km, Szosa


Dane wyjazdu:
100.82 km 0.00 km teren
06:00 h 16.80 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czesia

III Rajd Niepodległościowy.

Piątek, 11 listopada 2016 · dodano: 23.11.2016 | Komentarze 3

Z Eranis i Klubem Rowerowym Gryfus :)
Zaliczone gminy: .....


Dane wyjazdu:
108.66 km 0.00 km teren
06:20 h 17.16 km/h:
Maks. pr.:37.06 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czesia

Puszcza Notecka z Martwą i Jackiem :)

Niedziela, 9 października 2016 · dodano: 23.11.2016 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
127.50 km 0.00 km teren
05:13 h 24.44 km/h:
Maks. pr.:48.28 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:517 m
Kalorie: kcal
Rower:Delfinka

Setka z Remikiem.

Niedziela, 14 sierpnia 2016 · dodano: 28.08.2016 | Komentarze 5

Ostatni trening przed BBT. Tym razem w towarzystwie mojego kolegi Remika. Remik jeździ rowerem MTB ale usilnie namawiam go na zakup kolarzówki. Mam nadzieję, że w końcu się skusi bo ma chłopak potencjał i warto aby go wykorzystał :) Serdecznie dziękuję za przemiłe towarzystwo na tym mocno wietrznym kółeczku do Czarnkowa :)





Dane wyjazdu:
105.07 km 0.00 km teren
05:52 h 17.91 km/h:
Maks. pr.:61.19 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:720 m
Kalorie: kcal
Rower:Delfinka

LOVEly sLOVEnia - dzień 6.

Czwartek, 4 sierpnia 2016 · dodano: 13.08.2016 | Komentarze 6

Dzień zaczynam jak zwykle o 6 nad ranem. Z każdym dniem coraz ciężej jest mi się wygrzebać ze śpiwora. Na szczęście moja mini kuchenka działa więc od razu mogę przystąpić do serwowania sobie kawki :) Zwijamy się chwilę po 8. Pogoda znowu dopisuje, rzekłabym, że nawet za bardzo. Na początek mamy długi zjazd więc już tradycyjnie żegnam się z Marzenką i umawiam się z nią, że mnie dopadnie na pierwszym podjeździe. Długo na nią czekać - jak zawsze - nie muszę ;) Pierwszy pagór daje mi mocno w kość. Jest dość stromo, zaczyna się niezły upał a droga wije się po nasłonecznionej stronie zbocza przez co czuję się dosłownie jak na patelni. Ze wzniesienia roztacza się wspaniały widok na dolinę, który rekompensuje mi wylane hektolitry potu ;)



Tutaj też zaczynają się tereny rolnicze - wszędzie rośnie kukurydza ale też mijamy sporo winnic. Trochę zaczyna mi się dłużyć droga, nawet muzyka mi nie pomaga. Powoli kończy nam się też picie a w mijanych wioskach (których notabene i tak było na trasie jak na lekarstwo) nie ma ani sklepu ani knajpy. Po drodze podjeżdżamy jeszcze pod Dworek Statenberg z nadzieją, że będzie tam czynna restauracja, w której uzupełnimy płyny, ale niestety możemy jedynie pocałować klamkę.



Zniesmaczone tym faktem po chwili odpoczynku udajemy się w dalszą drogę by w końcu zatrzymać się w małej wiosce Pecke. W miejscowym barze serwuję sobie colę (Pepsi w tym kraju jest na wagę złota) a barman uzupełnia mi bidony wodą z lodem :) Prawdziwy z niego dżentelmen ;) Cola stawia mnie na nogi i znowu zaczyna mi się dobrze jechać. Na krótką chwilę zatrzymujemy się w Ptujskiej Gorze, niewielkiej miejscowości, której najcenniejszym zabytkiem jest gotycki Kościół Marii Dziewicy, usytuowany na szczycie malowniczego wzgórza. Stąd mamy już rzut beretem do pierwszego z dwóch głównych celów dzisiejszego odcinka - miasta Ptuj.



Ptuj to niewielkie, bo liczące sobie około 20 tysięcy mieszkańców miasteczko a jego główną atrakcją jest urokliwa starówka oraz zamek. Tutaj robimy przerwę na pizzę. Objadamy się jak prawdziwe głodomory przez co na tym upale dostajemy konkretnej zmuły. Po zwiedzeniu zamku, na wylocie z miasta, ładujemy się więc do klimatyzowanego marketu, z którego za nic w świecie nie chce nam się wychodzić. Nic dziwnego. W markecie jest ok. 20C, na zewnątrz prawie drugie tyle. Nawet lokalny Redbull mi nie pomaga. Ruszamy by po kolejnych 10 km znowu zrobić krótki postój na odpoczynek na stacji paliw, gdzie fundujemy sobie colę, dzięki której szybko odżywam :) W końcu na horyzoncie upragniony Maribor i druga główna atrakcja tego dnia.



Maribor to drugie pod względem wielkości miasto Słowenii, położone nad rzeką Drawą, z niezwykle piękną starówką. Zwiedzamy szybko miasto, kręcimy się jeszcze przy zamku, robimy zakupy i zwijamy się w poszukiwaniu miejscówki na nocleg. Dzisiaj śpimy przy głównej, hałaśliwej drodze ale dobrze schowane w polu kukurydzy ;)

Zdjęcia

Trasa:


cdn.

Dane wyjazdu:
126.19 km 0.00 km teren
06:53 h 18.33 km/h:
Maks. pr.:77.25 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1034 m
Kalorie: kcal
Rower:Delfinka

LOVEly sLOVEnia - dzień 5.

Środa, 3 sierpnia 2016 · dodano: 11.08.2016 | Komentarze 8

Kolejna pobudka o godzinie 6. Tradycyjnie już, po kiepskiej nocce (najpierw jakiś kozioł ryczał pod namiotem a potem dziki nam się kręciły) ledwo wyłażę z namiotu. Marzenka jeszcze pół godziny smacznie śpi. Zwijamy się dopiero o 8. Pogoda od samego rana jest super - ciepło, słonecznie i bez wiatru. Pierwszy odcinek jest dość płaski, ale na pierwszym, niewielkim cycku jak zwykle już zostaję w tyle. Potem mamy już wspaniały zjazd aż do samej miejscowości Dvor i tutaj od razu znikam Marzenie z oczu. Juhuuuu !!! Ale tutaj są fantastyczne zjazdy, żyć nie umierać. Już się nawet nie zatrzymuję na tych zjazdach na fotki tylko pruję przed siebie dodatkowo jeszcze dokręcając korbą, jak małe dziecko ;)



W Dvorze fundujemy sobie kawę. Przerwę tę wykorzystuję na zrobienie przepierki ciuchów, które później wiozę cały dzień susząc na sakwie galoty, skarpety i inne przyodziewki ;) Jedzie się bardzo przyjemnie - droga jest płaska i wiedzie urokliwymi dolinkami wśród przepięknych gór. Powoli zaczynają się tereny rolnicze, mimo tego charakteru, nadal urokliwe ze względu na widok gór na horyzoncie. 



Dłuższą chwilę poświęcamy na rzut okiem na Novo mesto i kierujemy się boczną drogą na Leśnicę gdzie wrzucam najszybszy bieg uciekając przed 4-osobowym peletonem. Nawet udaje mi się wycisnąć 3 dychy ale chłopcy szybko mnie łykają a ja sama szybko opadam z sił. Jednak co pocisnęłam z tymi walizami to moje ;) Bocznymi drogami docieramy do zamku Otočec, położonego nad rzeką Krka. Ten średniowieczny zamek (wzniesiony w XIV wieku) usytuowany jest na malowniczej wysepce a w jego murach mieści się obecnie hotel i restauracja. Miejsce jest przepiękne, czas nas nie goni więc robimy kilka zdjęć i rozsiadamy się nad rzeką, żeby coś zjeść.



Zwijamy się po godzinie z haczykiem. Upał zaczyna niesamowicie nam doskwierać, ale że droga jest nadal płaska to jakoś nam ta jazda całkiem zgrabnie wychodzi. W dupsko dostaję na podjeździe przed miejscowością Mokronog. Na szczęście za podjazdem czeka mnie znowu zjazd, na którym jak zawsze odżywam :D W Mokronogu robimy przerwę na colę i lody i kierujemy się na Sevnicę. Tam, na stacji paliw znowu robimy postój. Jest czas na uzupełnienie płynów i kalorii. Niestety Kota zaczyna boleć brzuch a przed nami 10 km podjazdu (chociaż na szczęście w przeważającej części - łagodnego, chociaż z ciężką końcówką). Żeby jakoś odwrócić uwagę Marzeny od bolącego żołądka puszczam na cały regulator MP3, ale Marzence moja muzyka się nie podoba :P. Nie podoba jej się nawet jak śpiewam hity power metalowe czy disco polo !!! A ja się tak staram :P No nie dogodzisz babie ;)



Na samym szczycie czeka nas niemiła niespodzianka - chciałyśmy na noc uzupełnić płyny w bidonach na tamtejszej stacji paliw ale stacja niestety jest zamknięta na cztery spusty. Wspaniałe widoki ze wzniesienia trochę nam ten fakt rekompensują. Warto dla nich było wypocić hektolitry potu ;) Zaczynam się jednak trochę niepokoić ponieważ z mapy wynika, że już przez żadną większą miejscowość nie będziemy przejeżdżać a w słoweńskich wioskach albo nie ma sklepów albo zamykają je po 18-19. Nic to. Nie mamy wyjścia. Trzeba jechać dalej, a ponieważ czeka nas elegancki zjazd to humor od razu mi powraca. Gdy zza zakrętu widzę przed sobą długą prostą puszczam hamulce, podkręcam korby i niech się dzieje wola nieba - osiągam maksymalną prędkość 77,25 km/h. Yeah !!! I od razu człowiek czuje, że żyje :D



W jednej wiosce postanawiamy poprosić jakiś gospodarzy o wodę. Wbijamy na podwórko jednej posesji, pukamy do drzwi ale nikt nam nie otwiera. Tankujemy więc bidony z kranika obok, mając nadzieję, że właściciele posesji nas nie nakryją. W następnej wiosce trafiamy z kolei na otwarty bar (nawiasem mówiąc w prawie każdej wiosce nawet jak nie było sklepu spożywczego to były kawiarnio-bary, w których można było dostać kawę, piwo i wodę), w którym kupuję dla nas piwko Laško a od pani barmanki dostaję nawet 4 kawały własnoręcznie pieczonego chleba i to nawet o niego nie prosząc. Jednym słowem - gdzie diabeł nie może tam starszą pośle ;) Z tymi zapasami zaczynamy szukać miejsca na nocleg. Udaje nam się znaleźć całkiem zgrabną miejscówkę kilka km za miejscowością Dobje i tym razem znowu nad strumykiem :)

Zdjęcia.

Trasa:

cdn.



Dane wyjazdu:
119.96 km 0.00 km teren
06:51 h 17.51 km/h:
Maks. pr.:61.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1291 m
Kalorie: kcal
Rower:Delfinka

LOVEly sLOVEnia - dzień 4.

Wtorek, 2 sierpnia 2016 · dodano: 10.08.2016 | Komentarze 11

Tradycyjnie już budzik nastawiam na 6 rano i dzień zaczynam od kawy :) Zwijamy się po dwóch godzinach. W planie mamy zwiedzanie miasteczka Idrija. "Idrija stanowiła drugi co do wielkości w Europie ośrodek wydobycia rtęci. (....) W 2012 kopalnię wpisano na listę UNESCO". Równolegle z górnictwem rozwijało się tutaj także koronkarstwo. Jesteśmy tutaj dość wcześnie, przed otwarciem informacji turystycznej więc czas spędzamy kręcąc się trochę po centrum oraz na porządnej kawie z rogalikiem. Przez cały czas wesołego plotkowania przy kawce obserwuje nas dziwny, psychopatyczny typ, który w dodatku chce nam zrobić zdjęcie a potem jeszcze prosi, żeby jego sfotografować. Na odjezdnym wciska mi jeszcze kartkę ze swoim adresem, żeby mu je wysłać. Gdy czytam ją na głos, Marzena się śmieje, że na pewno jest to jakieś zaklęcie i żebym uważała bo jeszcze się spełni ;) Szybko się zwijamy i od razu atakujemy dość ciężki podjazd, z którego roztacza się piękna panorama z Idriją w dolinie.



Na szczyt wjeżdżam zygzakiem, czuję w nogach wcześniejsze podjazdy z walizami. Na szczęście od Govejk można pruć ostro w dół. w Żiri robimy krótki postój na stacji paliw - jest czas na zimną Pepsi i chipsy bo na słodkie obie już nie możemy patrzeć ;) Po postoju mamy kolejny podjazd do pokonania i zjazd do miasteczka Logatec. Tutaj kilka fotek i w drogę. Jeszcze dwa kolejne pagóry do pokonania i zjeżdżamy do Ribnicy gdzie zarządzamy odpoczynek. Jest też czas na rzut okiem na kościół i zamek i jazda.



Na koniec dnia robimy jeszcze zakupy w Kocevje i rozbijamy się niedaleko za miasteczkiem. A potem siusiu, paciorek i spać ;)

Zdjęcia.

Trasa:

cdn.




Dane wyjazdu:
130.76 km 0.00 km teren
06:42 h 19.52 km/h:
Maks. pr.:55.68 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1053 m
Kalorie: kcal
Rower:Delfinka

LOVEly sLOVEnia - dzień 3.

Poniedziałek, 1 sierpnia 2016 · dodano: 10.08.2016 | Komentarze 8

Nie chcąc tracić dnia wstajemy tradycyjnie o 6 nad ranem. Mimo fatalnych prognoz - nie pada, jest więc nadzieja, że uda nam się dojechać do Idriji suchym kołem. Jest dość chłodno a niebo pochmurne, zaczyna też trochę kropić. Wyjeżdżamy ze schroniska na krótko i w wiatrówkach. Po chwili trzeba się jednak rozebrać bo na podjeździe od razu robi się ciepło. Na szczyt przełęczy mamy ok. 3 km i 300 m w górę. Dzisiaj już nie ma tutaj takiego ruchu jak wczoraj więc jedzie się od razu przyjemniej. Niestety na podjeździe łapie nas deszcz i zimno. Na stacji 17, na wysokości 1418 m n.p.m. zatrzymujemy się na fotki. Stoi tutaj autobus dowożący turystów - wychodzi z niego kierowca proponując zrobienie nam wspólnej fotki. Ubieramy kurtki i wkrótce docieramy na szczyt. Tam obowiązkowa sesja zdjęciowa i szybkie ubieranie wszystkich ciuchów na czekający nas wspaniały zjazd po serpentynach.



Na szczęście, wbrew obawom, asfalt jest w większości suchy ale w obawie przed zakrętami nie rozpędzam się zanadto. Zatrzymuję się tylko kilka razy przez wzgląd na bolące od ściskania klamek hamulcowych nadgarstki. Te krótkie przerwy wykorzystuję na zrobienie kilku zdjęć. Jak zwykle zjeżdżam szybciej niż Marzenka, która za to ciśnie na podjazdach jak szalona :) Średnio wychodzi więc po równo ;) Na zjeździe na szczęście nie pada, pogoda nas więc oszczędza. 



W Bovec planujemy przerwę na kawę, ciacho i jedzenie. Robimy zakupy w pobliskim sklepie i pakujemy się do kawiarni. Gdy tylko do niej wchodzimy zaczyna padać. Słaby deszcz wkrótce przechodzi w ulewę, którą postanawiamy przeczekać w suchym i ciepłym miejscu. Ruszamy dalej gdy tylko się uspokaja ale po drodze i tak nas dopada deszczyk o różnej intensywności. Około 13-14 przestaje padać dzięki czemu udaje nam się wyschnąć i do końca już dnia (jak i wyjazdu) będziemy jechać suchym kołem.



Dalszą część drogi mamy lekko z górki i z wiatrem w plecy więc jedzie się wspaniale. Możemy podziwiać przepiękne słoweńskie krajobrazy i tylko Szkoda, że nie ma słońca bo byłoby jeszcze piękniej. Po 16 meldujemy się w miejscowości Most na Soci, gdzie robimy przerwę w całkiem sympatycznej pizzerii. Po konkretnym obiedzie możemy ruszać dalej. Droga jest płaska i całkiem przyjemna.



Ustalamy, że przed Idriją zrobimy jeszcze zakupy na wieczór i na śniadanie i poszukamy miejscówki na nocleg. Niestety długo nam się to nie udaje. Aż do samego miasta nie znajdujemy odpowiedniego miejsca do spania. Mijamy Idriję i kierujemy się boczną drogą wzdłuż rzeki Idrijca. Pod kątem noclegu wygląda to kiepsko - z prawej strony płynie rzeka, do której nie ma zejścia, z lewej natomiast wyrastają skały. Cofamy się więc w stronę miasta. Miejscówkę udaje nam się znaleźć kilka km za Idriją, nad strumykiem, w którym mogę dokonać aktu ablucji :) Tradycyjnie rozbijamy namioty, jemy i obrabiamy tyłki komu popadnie ;)

Zdjęcia.

Trasa:

cdn.


;