Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi starszapani z niewielkiej wsi pod Poznaniem. Z Bajkstatem wykręciłam do tej pory bagatela 59092.11 kilometrów. W terenie bujam się mało i tyle w temacie. Jeżdżę z oszałamiającą prędkością średnią 18.58 km/h i się wcale nie chwalę bo i nie ma czym.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Wykręcone przed BS:
2011: 5009,92 km,
2010: 4070,83 km
rainbow toursStatystyki zbiorcze na stronę
mapa olkuszaPogoda w Polsce na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy starszapani.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2016

Dystans całkowity:961.60 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:60:27
Średnia prędkość:15.91 km/h
Maksymalna prędkość:39.41 km/h
Suma podjazdów:351 m
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:60.10 km i 3h 46m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
96.14 km 0.00 km teren
05:28 h 17.59 km/h:
Maks. pr.:34.21 km/h
Temperatura:3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czesia

Wyprawka kulinarno-slajdowa (2)

Niedziela, 31 stycznia 2016 · dodano: 01.02.2016 | Komentarze 0

Niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Poranna kawa, kanapka, racuchy, pączuś. Wyprawkowicze powoli wstają i uzupełniają stracone poprzedniego wieczoru kalorie. Wszak krzątanina przy garach, talerzach, kubkach i butelkach oraz operowanie sztućcami również wymaga sporego wkładu energii. Pomagam jeszcze ogarnąć pokulinarny chaos, pakuję manatki i z grupką odjazdową (Magfa, Agnieszka, Pączek, Podjazdy, Wilk, Jacek) ruszamy w kierunku Mosiny. Niestety wiatr się obrócił, do tego jest chłodniej niż wczoraj, jednym słowem piździ jak w kieleckim. Jedziemy jednak dość żwawo, po drodze dyskutując na tematy okołorowerowe rzecz jasna.



W grupce jedzie się znacznie łatwiej, można się schować i osłonić nieco od wiatru.



Początkowo obawiałam się czy dam radę utrzymać tempo więc staram się dać z siebie wszystko. O dziwo, nawet mi się to udaje.





Trochę jedziemy, trochę stoimy, coś tam poprawiamy, focimy, drapiemy się ....



I znowu stoimy bo co sobie będziemy tych postojów w taką pogodę żałować ;)



Po podjeździe 11% (wg wieści od Wilka) znowu mamy pretekst do odpoczynku ;)



Niektórzy nawet mają szczęście i znajdują browarka :)



Kręcimy dzielnie dalej.



Jeszcze kilka kilometrów przez las i znowu zarządzamy postój :)



Docieramy do Mosiny. Żegnam się tutaj z grupą, ja jadę na Stęszew, reszta na Poznań. Kolejne kilometry to znowu walka z okropnym wiatrzyskiem. Do Stęszewa jadę centralnie pod wiatr z prędkością 10-14 km/h. Chwila odpoczynku i w drogę. Dalej postój gdzieś w krzakach. Potem jeszcze w Więckowicach w sklepie. Ostatnie kilometry pokonuję  już po zmroku ale na szczęście z wiatrem. W końcu docieram do domku (z pełnym olejem i makaronem w sakwach :D).

Serdeczne dzięki kieruję w stronę całej grupy odjazdowej za sympatyczne towarzystwo w drodze do Mosiny :)



Dane wyjazdu:
101.32 km 0.00 km teren
06:13 h 16.30 km/h:
Maks. pr.:36.06 km/h
Temperatura:8.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czesia

Wyprawka kulinarno-slajdowa (1)

Sobota, 30 stycznia 2016 · dodano: 01.02.2016 | Komentarze 17

Od kilku dni z niecierpliwością wyczekiwałam soboty i wyjazdu na wyprawkę kulinarno-slajdową. Jak sama nazwa wskazuje spotkanie miało na celu wspólne gotowanie oraz pokazy zdjęć z wypraw rowerowych. Ponieważ zobowiązałam się do przygotowania szpinaketti (co nie spotkało się, na szczęście, ze sprzeciwem osób trzecich) do sakw załadowałam (prócz zwykłych gratów) co następuje: 1,5 kg makaronu, 1 kg szpinaku, 2 fety, 3 cebule, główkę czosnku, wyciskarkę, przyprawy i tak obładowanym rowerem ruszyłam z poślizgiem w stronę Lubiatówka. Już wcześniej byłam umówiona z Jurkiem, że spotkamy się w trasie i wspólnie trochę pokręcimy. Skoro świt wysyłam Jurkowi smsa, że piździ wiatrem nieziemsko, ale co to dla nas, damy radę.....i z obawą o to czy tak obładowana w ogóle dojadę, w końcu ruszam. Od samego początku jedzie mi się fatalnie. Wieje nieziemsko, sakwy ciążą, prędkość 10-16 km/h.....ogólnie masakra. Na szczęście w Lusówku spotykam Jurka, który, jak na prawdziwego dżentelmena przystało, proponuje wymienić się rowerami ;)



Niestety jego szosa, choć lekka, jest na mnie za duża więc pomysł szybko upada. W końcu Stęszew, pierwsze uzupełnienie płynów i niestety znów w drogę. Jurek stara się jak może osłaniać mnie od wiatru ale na lekkiej kolarzówce co chwilę mi odskakuje więc i tak cały wiatr przyjmuję na siebie. W Witobelu w nadjeżdżającym z naprzeciwka rowerzyście rozpoznajemy Trollkinga. Uffff, jak dobrze, jest przynajmniej pretekst, żeby się zatrzymać i odpocząć ;) 




Miło się gadało i w sumie to bym tam mogła stać i gadać jeszcze z godzinę albo i dwie ;) ale czas naglił więc po chwili ruszamy każdy w swoją stronę. Kierujemy się na Pecnę i Czempiń, wiatr niby trochę z boku chociaż osobiście mam wrażenie, że wieje prosto w twarz.





I znowu krótki postój. Tym razem chowamy się w jakiś betonowych płytach przy drodze, nie wieje, jest ciepło, nie chce się ruszać. Kilometry do Czempinia zdają się nie ubywać, na licznik staram się już nie spoglądać by się nie załamywać. W końcu znowu postój - tym razem chowamy się w przykościelnej szopce :) Jest czas na papu i życiowe pogaduchy :)






Postój przeciągamy do granic niemożliwości. W końcu rozstanie. Jurek wraca po śladach do domu, ja uderzam na Śrem na szczęście z wiatrem w plecy. Jadę jak szalona, na liczniku 3 dychy, łykam kilku rowerzystów jadących na lekko, jednym słowem - nie jest ze mną aż tak źle :D W Śremie przedostatnie zakupy i dociążenie maksymalnie wypchanych sakw (tutaj kupuję piwko). Ostatnie niecałe 14 km z wmordewindem to walka o przetrwanie. Na szczęście przypomina mi się, że nie mam ze sobą oleju do smażenia - jest więc okazja, żeby kolejny raz zatrzymać się w przydrożnym sklepie i przy okazji odsapnąć (tym razem kupuję imbir, olej i pepsi wypychając skawy do granic możliwości). Chwilę gadam z miejscowymi, panią w sklepiku i ruszam na ostatnie kilometry. 



Do Lubiatówka przyjeżdżam wymordowana ale szybki, gorący prysznic szybko stawia mnie na nogi. Dziewczyny już w garach. Zjeżdżają się kolejni wyprawkowicze. Kąpiele, rozmowy, picie, jedzenie, gotowanie i tak w kółko. Z każdą godziną na stół wkraczają kolejne potrawy i kolejne trunki ale jakoś dajemy radę :D



Rozpoczynają się prelekcje (niektóre niezwykle szczegółowe). Wytrzymuję jakoś do 1 w nocy. Biorąc pod uwagę pobudkę o 4:30 to i tak nieźle ;)





Niestety nie posmakowałam wszystkiego więc ograniczę się do opinii tego co wrzuciłam na ruszt:

Pomidorowa Magdy - bomba. Całą drogę powrotną żałowałam, że sobie nie odlałam do termosu :)
Dal Marg - skosztowałam ryżu z warzywami - pyszotka :)
Placki Iwo - obłędne.
Racuchy LajtRoverwki - do porannej kawy jak znalazł :)
Szpinaketti - bez znacznego wkładu Waxa i Średniego w jego powstanie to danie straciłoby sens ;) I nawet Wax się przy tym rozczulił i popłakał ;)
Ciasteczka Magii - czemu się tak szybko rozeszły? Ostały mi się tylko dwa :((((
Hummus w kolorze gipsu francuskiego Martwej - ciekawe doświadczenie językowe dla mego podniebienia :)

Podziękowania dla:

Pani Szefowej (Magfa) - za zgrabną koordynację spotkania :)
Prelegentów (Iwo, Marg, Robert, Wax) - za wyczerpujące (szczególnie Robert) relacje i piękne zdjęcia :)
Waxa i Średniego - za nieocenioną pomoc przy garach - liczę na podobną następnym razem ;)
Średniego - za mleko do kawy, porannego pączusia z serem i marcepanka na drogę powrotną, który w Stęszewie uratował mi życie ;)
Michała - za piwko - obiecuję rewanż ;)
Cinkowi - za śmieszne teksty :)
Magii - za pogaduchy :)
Podjazdy - za prognozy pogody :)
Grupki odjazdowej (Magfa, Podjazdy, Agnieszka, Pączek, Jacun, Wilk), z którą w niedzielę dotarłam do Mosiny.
Wszystkich razem wziętych za wspaniałą atmosferę :)

Bardzo miło mi było spotkać osoby wcześniej już poznane oraz nowe i mam nadzieję - do następnego spotkania.

Serdeczne pozdrowienia kieruję również w stronę Tomka - liczę na wspólny wypadzik nad morze letnią porą. I żeby nie było, lipcia możemy zabrać ze sobą jak będzie grzeczny ;)

Zaliczone gminy (2): Czempiń, Brodnica.

Dane wyjazdu:
54.80 km 0.00 km teren
02:48 h 19.57 km/h:
Maks. pr.:39.41 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czesia

Praca.

Piątek, 29 stycznia 2016 · dodano: 29.01.2016 | Komentarze 0

Standardowe DPD. A po pracy pakowanie sakw bo jutro wioooo na imprezkę :)
Kategoria Praca


Dane wyjazdu:
54.07 km 0.00 km teren
02:56 h 18.43 km/h:
Maks. pr.:37.06 km/h
Temperatura:7.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czesia

Praca.

Czwartek, 28 stycznia 2016 · dodano: 28.01.2016 | Komentarze 0

Kategoria Praca


Dane wyjazdu:
71.32 km 0.00 km teren
03:48 h 18.77 km/h:
Maks. pr.:33.64 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czesia

Praca.

Wtorek, 26 stycznia 2016 · dodano: 26.01.2016 | Komentarze 2

Po pracy rundka po okolicy bo....wiosna w pełni :)
Kategoria Praca


Dane wyjazdu:
57.15 km 0.00 km teren
03:01 h 18.94 km/h:
Maks. pr.:29.11 km/h
Temperatura:-5.3
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czesia

Wkoło komina.

Sobota, 23 stycznia 2016 · dodano: 23.01.2016 | Komentarze 11

Strasznie dzisiaj zmarzłam mimo, że jechałam w kurtce narciarskiej. Dość już mam tych mrozów. Z niecierpliwością wyczekuję wiosny, że o letnich upałach nie wspomnę....





Dane wyjazdu:
53.95 km 0.00 km teren
02:58 h 18.19 km/h:
Maks. pr.:29.38 km/h
Temperatura:-5.3
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czesia

Praca.

Środa, 20 stycznia 2016 · dodano: 20.01.2016 | Komentarze 0



Dane wyjazdu:
53.95 km 0.00 km teren
02:55 h 18.50 km/h:
Maks. pr.:29.93 km/h
Temperatura:-8.5
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Czesia

Praca.

Wtorek, 19 stycznia 2016 · dodano: 19.01.2016 | Komentarze 2



Dane wyjazdu:
41.87 km 0.00 km teren
04:05 h 10.25 km/h:
Maks. pr.:29.87 km/h
Temperatura:-4.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Tlenik

Zimowa Warmia (3)

Niedziela, 17 stycznia 2016 · dodano: 01.02.2016 | Komentarze 4

Ostatni wyjazd rowerowy na warmińskiej ziemi to wypad do Olsztyna. Zimno, dużo śniegu, zaliczona jedna gmina (Olsztyn) i jedna gleba w drodze powrotnej :)
Kilka fotek:





















Dane wyjazdu:
53.93 km 0.00 km teren
05:19 h 10.14 km/h:
Maks. pr.:32.41 km/h
Temperatura:-9.8
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Tlenik

Zimowa Warmia (2)

Sobota, 16 stycznia 2016 · dodano: 22.01.2016 | Komentarze 14

Dzisiejsza wycieczka zaplanowana była do Łańska w okolice granicy Warmii i Mazur z naciskiem na teren i zero asfaltu. Drogi w dużej części okazały się mocno wyślizgane i oblodzone przez co tempo jazdy było bardzo powolne i asekuracyjne. Widoki mieliśmy przepiękne. Warto było jechać tyle km z domu, żeby pojeździć w tak pięknej scenerii :) 

Startujemy chwilę po 9 i od razu kierujemy się w lasy warmińskie.




Już po dwóch kilometrach czeka nas spacerek po lodowisku. Szybko wskakujemy jednak z powrotem na rowery.







Dalsza wycieczka robi się już rowerowo-piesza. A to potężny lód na drogach (a opony z kolcami spokojnie sobie czekają u Sąsiada w domu) a to śniegu powyżej kostek. Nie sposób czasami jechać a i prowadzić rower bywa ciężko.









W końcu decydujemy się na skrócenie pierwotnej trasy wybierając zielony szlak pieszy. Szlak ten okazuje się w dużej części nieprzejezdny więc ponownie zmuszeni jesteśmy prowadzić rowery. Znaczy się kto prowadzi (ja) ten prowadzi ;)











Wkraczamy do rezerwatu Las Warmiński, a tam na szlaku, pośrodku niczego spotykamy kolegę :) Walczy ze śniegiem podobnie do nas. Chwilę rozmawiamy i rozjeżdżamy się każdy w swoją stronę.



Jestem już cała zamarznięta, ale przy życiu trzyma mnie perspektywa wieczornej sauny ;) Częściowo na rowerze, częściowo pieszo, zaliczając 4 gleby, już mocno po zmroku, docieram do domku :)





Tam, upragniona sauna, siusiu, paciorek i spać ;)

Zaliczone gminy (2): Olsztynek, Purda.



;