Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi starszapani z niewielkiej wsi pod Poznaniem. Z Bajkstatem wykręciłam do tej pory bagatela 59092.11 kilometrów. W terenie bujam się mało i tyle w temacie. Jeżdżę z oszałamiającą prędkością średnią 18.58 km/h i się wcale nie chwalę bo i nie ma czym.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Wykręcone przed BS:
2011: 5009,92 km,
2010: 4070,83 km
rainbow toursStatystyki zbiorcze na stronę
mapa olkuszaPogoda w Polsce na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy starszapani.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Szosa

Dystans całkowity:23261.73 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:1085:04
Średnia prędkość:21.10 km/h
Maksymalna prędkość:77.25 km/h
Suma podjazdów:73958 m
Maks. tętno maksymalne:176 (93 %)
Maks. tętno średnie:135 (71 %)
Suma kalorii:50361 kcal
Liczba aktywności:187
Średnio na aktywność:124.39 km i 5h 59m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
213.19 km 0.00 km teren
10:02 h 21.25 km/h:
Maks. pr.:42.70 km/h
Temperatura:7.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1354 m
Kalorie: kcal
Rower:Delfinka

Z Kostrzyna n. Odrą.

Sobota, 19 marca 2016 · dodano: 20.03.2016 | Komentarze 24

Pierwotny plan był bardziej soczysty ale im bliżej weekendu tym bardziej nie chciało mi się nigdzie jechać. W piątek wieczorem przygotowałam sobie jednak profilaktycznie rower, prowiant i trasę a ostateczną decyzję czy w ogóle gdzieś jechać miałam podjąć rano. Budzik nastawiam na 5:30 i jak tylko słyszę jego dźwięk przewracam się na drugi bok. Po 10 minutach drzemki wstaję, chociaż niechętnie. Wystarczyła jednak poranna kawka i od razu nabieram ochoty na wypad. Szybko dopakowuję sakwę, "gpsa" i w drogę. Tym razem jadę z mapą papierową, rozpiską na kartce i awaryjną nawigacją w telefonie ze względu na to, że już drugi raz wysłałam popsutego gpsa do reklamacji. Szybko się człowiek przyzwyczaja do wygody ale bez gpsa też da radę jechać, więc jadę. Kierunek Kostrzyn z przesiadką w Krzyżu Wielkopolskim.


Na miejscu jestem dość późno bo dopiero o 10:18, od razu więc, bez zwiedzania jadę w trasę.



Mijam Park Narodowy Ujście Warty, który z oddali prezentuje się pięknie ale dzisiaj nie czas ani nie ten rower, żeby po nim jeździć. Obiecuję sobie, że jeszcze tutaj wrócę. Wylot z Kostrzyna DK31 na Górzycę pod skośny wiatr ale nóżki dobrze podają więc jadę sprawnie.



I kieruję się na Rzepin.





Podobają mi się te tereny, raz, że nigdy wcześniej tutaj nie byłam, a dwa, że jest tu całkiem sporo fajnych hopek.



Wpadam do Rzepina.



Krótki postój zarządzam w lasach rzepińskich.



I kieruję się na Ośno Lubuskie.



Do samego miasta nie wjeżdżam bowiem dzisiejsza wycieczka nie ma na celu zwiedzania tylko cieszenie się jazdą per se. I dlatego też większość zdjęć robię na rowerze.



Po przymusowym postoju ruszam na Sulęcin.





I docieram do Lubniewic gdzie kręcę się trochę po słynnym już Parku Miłości.















Z Lubniewic kieruję się na Skwierzynę. Docieram do Świniar, które witają mnie brukiem i przez następne 4 kilometry nie chcą pożegnać.



I pomyśleć, że jest to droga wojewódzka. W Puszczy Noteckiej nic mnie już nie zdziwi. Bruk przechodzi w kiepskiej jakości asfalt, łaty i dziury ciągną się kilometrami. 



A w samej Puszczy miejscowość Puszcza, chociaż żadnego domostwa w pobliżu nie widziałam.



Mimo kiepskiej nawierzchni ten odcinek trasy do samego Międzychodu uważam za najładniejszy a w samej Puszczy w szczególności (warto pojechać by obejrzeć starodrzewia ciągnące się po obu stronach drogi). Niestety mam kiepski aparat jak i zdolności do robienia zdjęć nie posiadam więc uroku tych miejsc nie potrafię oddać.

Za Międzychodem powoli zaczyna szarzeć. Gdy docieram do Sierakowa jest już prawie całkiem ciemno. Noc zastaje mnie w Sierakowskim Parku Krajobrazowym i od tego czasu do samego Ostroroga trasa mi się niemiłosiernie dłuży. Z Ostroroga mam już jednak rzut beretem. Wstępują we mnie nowe siły i nie schodząc poniżej 25 km/h pędzę do domku.

Zaliczone gminy (7): Górzyca, Rzepin, Ośno Lubuskie, Sulęcin, Lubniewice, Bledzew, Skwierzyna.
Przewyższenia z gpsies.com (wydaje mi się, że mocno zawyżone).
Kategoria 200-250 km, Szosa


Dane wyjazdu:
14.30 km 0.00 km teren
01:09 h 12.43 km/h:
Maks. pr.:22.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Delfinka

Świnoujście :)

Niedziela, 13 marca 2016 · dodano: 18.03.2016 | Komentarze 0

Dystans z dwóch dni :D
Dom -> PKP -> Yoshki -> powrót analogiczny ino w odwrotnej kolejności :D
A w Świnoujściu impreza z okazji Dnia Kobiet i nadchodzących Świąt oraz tańce do białego rana w najlepszej knajpie w mieście :)

Dane wyjazdu:
16.94 km 0.00 km teren
00:57 h 17.83 km/h:
Maks. pr.:25.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Delfinka

Powrót ze Szczecina.

Niedziela, 6 marca 2016 · dodano: 06.03.2016 | Komentarze 12

Po porannej kawie przy suto zastawionym stole zostaję odprowadzona przez Agnieszkę i Michała na dworzec Główny. Wielka szkoda, że padał deszcz bo liczyłam na skromne kółeczko po Szczecinie celem eksploracji najważniejszych atrakcji miasta. W Szczecinie bowiem (aż wstyd przyznać) byłam wcześniej tylko raz w życiu a i to za młodu więc niewiele z tego wyjazdu pamiętam. Trudno się rzecze, ale przynajmniej mam pretekst do powtórnych odwiedzin :) W drodze na dworzec zatrzymujemy się przed Galerią, w której to udaje mi się dorwać ostatni egzemplarz aktualnego Rowertouru celem lektury w pociągu. Podróż mija mi bardzo szybko. Przy wysiadce z rowerem pomaga mi pewna pani ale tak niefortunnie go jakoś łapie, że tracę równowagę i trzaskam kolanem o drzwi pociągu. Boli do teraz i chyba jakiś guzioł mi nawet wylazł. Oby do wesela się zagoiło :)







Jeszcze raz wielkie dzięki i do zobaczenia w Wielkopolsce :))))

Dane wyjazdu:
239.57 km 0.00 km teren
10:46 h 22.25 km/h:
Maks. pr.:41.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:867 m
Kalorie: kcal
Rower:Delfinka

Lecim na Szczecin :)

Sobota, 5 marca 2016 · dodano: 06.03.2016 | Komentarze 17

Czyli dość spontaniczne odwiedziny u eranis i Michussa :)

A czemu dość spontaniczne? Wyjazd do Szczecina od dłuższego czasu chodził mi po głowie. Czekałam tylko na dogodny wiatr i ziuuu. Do końca tygodnia nie mogłam się jednak zdecydować czy lecieć na Szczecin czy do Kostrzyna bo wiatr co chwilę zmieniał kierunek. W końcu w piątkowy wieczór podejmuję decyzję - Szczecin. I piszę wiadomość do Michała, że zamierzam o 17 stawić się na Głównym z zapytaniem czy mają wraz z Agnieszką czas aby pochłonąć ze mną słynnego już królewskiego bajgla. O 4 rano odczytuję odpowiedź, że mam przybywać, co więcej, że czeka na mnie nawet nocleg !!! O takich rzeczach nie śniłam ale profilaktycznie wrzucam do sakwy gacie na przebranie i szczoteczkę do zębów bo wiadomo, przezorny zawsze ubezpieczony ;) Tym razem decyduję się na wyjazd szosówką, bo raz, że linki w Czesi nadają się do wymiany (a może przerzutki wymagają regulacji???) a dwa nie uśmiecha mi się znowu dygać jak tydzień temu ciężkim klocem. Podsiodłówkę mam w naprawie, a że rama Delfinki posiada stosowne otwory - montuję bagażnik i sakwę wyprawową. Bo w końcu wyjazd do Szczecina to konkretna dla mnie wyprawa ;) Startuję o 5:45, jeszcze o zmroku i w temperaturze mniej więcej +1-2C. Mimo że jest na plusie, od razu marzną mi stopy. Początkowo, do samych Wronek lecę prawie 3 dychy z wiatrem, ale szybko trasa odbija nieco na pn-wschód więc prędkość szybko spada. Trasa, podobnie jak tydzień temu, wiedzie przez samo serce Puszczy Noteckiej. 









Po 6 godzinach stopy mam już kompletnie zlodowaciałe i wydaje mi się, że ogrzewacze nie działają. Ściągam więc buty i sprawdzam. Ogrzewacze gorące a moje stopy to dwa lody. Wkładam więc dodatkową parę ogrzewaczy, a że temperatura nieco się podnosi odczuwam lekuchną poprawę.



Mimo kręcącego wiatru dość szybko docieram do Drezdenka gdzie w tym samym miejscu co tydzień wcześniej strzelam dla Marzenki zdjęcie :)



Za Drezdenkiem tym razem kieruję się nie na Choszczno a na Strzelce Krajeńskie.



Trasa nieciekawa krajobrazowo ale wrzucam na blat przez co szybko docieram w rejony Puszczy Barlineckiej.



Tereny w końcu robią się niezwykle miłe dla oka. Kto nie był, koniecznie musi to nadrobić ;)







W końcu wpadam do Barlinka.





Sprawnie przelatuję przez miasto. Na wylocie łykam podjazd i wkraczam na otwarte tereny. Same pola, mało drzew, ale jest całkiem urokliwie tym bardziej, że jadę z wiatrem więc poniżej 3 dych nie schodzę :D





Lipiany witają i żegnają mnie brukiem więc prędkość naturalnie spada.



Tamże robię kilkuminutowy postój na zakup soku. Mam szczęście bo panie sklepowe akurat jarają na zewnątrz fajkę i godzą się ochoczo na przypilnowanie mi roweru. Szybko przelewam piciu do bidonów i wio bo czas goni. W końcu pojawiają się pierwsze znaki na Szczecin co niezmiernie raduje me oko i duszę :)



Nie wiem jaka pomroczność jasna mnie ogarnęła podczas projektowania trasy ale wylot na krajówkę w moich planach nie był !!! Trochę mam stresa bo do Szczecina jeszcze 55 km a tyle po krajówce zwyczajnie boję się jechać. Jadąc kolarzówką staram się unikać krajówek wybierając drogi wojewódzkie (generalnie dobrej jakości asfalt, najczęściej niewielki ruch samochodowy - chociaż z tym bywa różnie) i wiejskie drogi boczne, o których wiem, że są asfaltowe. Chwila konsternacji ale wyjścia nie mam. Na szczęście jest to stara droga krajowa, do której równolegle leci ekspresówka, dlatego też ruch samochodowy jest naprawdę znikomy. Co więcej na bardzo długim odcinku jest bardzo szerokie pobocze więc jedzie się nader sprawnie. Droga kręci, wiatr kręci więc czasami mykam z wiatrem, czasem z bocznym, czasem ze skośnym z przodku. Za Pyrzycami wysyłam do Michussa smsa, że jestem już blisko a na dwusetnym kilometrze w końcu patrzę na średnią - 22,5 km/h :) Jak na mnie to bardzo przyjemny wynik :) Postanawiam za wszelką cenę nie zejść poniżej :D Na 216 km widzę upragnioną tabliczkę więc kilka minut poświęcam na obowiązkowe zdjęcia :D



Wjazd do Szczecina to istny koszmar. Pobocza nie ma, samochodów multum, jadę z duszą na ramieniu bo naprawdę jest nieciekawie. Kierowcy zaczynają trąbić, rozglądam się czy aby nie ma gdzieś ścieżki rowerowej, może być nawet brukowana, nieważne, przyjmę każdą z dziką rozkoszą. Nie ma. Uspokaja się dopiero jak skręcam na Dąbie. Kawałek za zjazdem wjeżdżam na asfaltową DDRkę. A potem mija mnie jakiś typ na rowerze. Wydawało mi się, że jedzie na góralu więc jak zwykle w takich sytuacjach rzucam pod nosem "cholera jasna, no nie może być". Wrzucam blat i po chwili gonitwy łykam typa. A potem on łyka mnie bo okazało się, że nie jechał góralem tylko szosówką z prostą kierownicą. Ech...trudno....Przejazd przez miasto (ponad 20km) jest ciężki, mimo GPSa trochę się miotam i zjeżdżam tam gdzie nie powinnam. 











Mimo trudności nawigacyjnych podoba mi się to miasto. Jest tutaj dużo przestrzeni i dużo ścieżek, które przede wszystkim respektowane są przez przechodniów. Czas goni więc już nie zatrzymując się wracam na prawidłowy ślad i w końcu melduję się u eranis i Michussa. Na dole w drzwiach wejściowych wita mnie Michał i jak na prawdziwego dżentelmena przystało wnosi mi rower na górę. W progu z kolei wita mnie Złotowłosa Pani Domu :) Najpierw zostaję skierowana do rowerowni celem podziwiania maszyn tzw. Rzeczonych. Nie mogę wyjść z podziwu nad Hanką Michała, jej pomarańczowe malowanie aż bije po oczach. Prawdziwe cudeńko. Mówię nawet, że jak tylko ją zobaczyłam to pomyślałam, że powinna mieć na imię Miranda (od Meridy i Miracle) ;) Nie mam pojęcia jak ten Michał jest w stanie się powstrzymać przed jazdą na tej błyskawicy, no zachodzę w głowę ;). Za to Merida Agnieszki bezlitośnie przywalona jest czerwonym Authorem i Unibikem !!! Skandal. Liczę na szybkie przegrupowanie ;) Następnie zostaję poprowadzona na salony gdzie mogę podziwiać szlachetne kształty nowoczesnej kanapy kontrastujące z finezyjnymi kształtami żyrandola i kinkietów :) Po czym Pani Domu zarządza kąpiel, mówiąc, że balia z gorącą wodą już na mnie czeka. Nie mogę odmówić sobie tej rozkoszy więc z dziką ochotą kieruję swe kroki w stronę łaźni i wskakuję do wrzącej wody (zimnej nie dolewam) :)))) Nie chcąc przedłużać w nieskończoność aktu ablucji (bo to tak niekulturalnie) namaszczam się pachnącymi olejkami, "robię na bóstwo" i tak wypachniona zasiadam do stoła, gdzie Pan Domu czyni już honory nalewając w kielichy grzane wino... Dyskusji na tematy wszelakie nie ma końca, kolejne pociągi uciekają i szczerze mówiąc wcale nad tym nie ubolewam :) O północy spoczywam już w łożu otulając się ciepłą pierzyną w oczekiwaniu na regeneracyjny sen wśród atłasowych poduch ;)

Bardzo serdecznie dziękuję Agnieszce i Michałowi za bardzo ciepłe przyjęcie mej osoby w swoich progach. Było przesympatycznie a i to mało powiedziane. Z niecierpliwością będę wyczekiwać Waszej rewizyty w mym domu. Mam nadzieję do szybkiego zobaczenia :)))) A kto nie poznał Wzmiankowanych osobiście to niech żałuje bo takiego zgranego duetu to ze świecą szukać na tym świecie.

Zaliczone gminy (5): Lipiany, Pyrzyce, Bielice, Stare Czarnowo, Szczecin.
Kategoria 200-250 km, Szosa


Dane wyjazdu:
200.45 km 0.00 km teren
09:09 h 21.91 km/h:
Maks. pr.:47.80 km/h
Temperatura:3.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:721 m
Kalorie: kcal
Rower:Delfinka

Do Szczecinka.

Sobota, 6 lutego 2016 · dodano: 06.02.2016 | Komentarze 8

Chciałam namówić Jurka na Kłodzko - wyjazd pociągiem i powrót z wiatrem w plecy, ale rzeczony miał w domu imprezę urodzinową a w takich okolicznościach, nie dziwne, musiał odmówić, a i ja nie nalegałam. Nie chciało mi się samej realizować trzysetki z hakiem więc wybrałam dwieście z wiatrem po znanych okolicach do Szczecinka.
Wyjeżdżam o 7 rano tak, żeby spokojnie zdążyć na wcześniejszy pociąg powrotny. Miało być słonecznie ale dzień jest pochmurny, tylko na kilka chwil wychodzi słońce. Jest trochę chłodno więc nie zatrzymuję się ani na zdjęcia ani na odpoczynek. 


Kieruję się na Ostroróg i dalej na Czarnków. Tam krótki postój na fotki z mostu przez Noteć.





Dalej kierunek Trzcianka. Wiatr trochę kręci ale jedzie się ogólnie dobrze do czasu aż zaczyna mnie boleć żołądek. Nie do wytrzymania. Na wylocie z Trzcianki robię postój w parku, rozwalam się na ławce, wyciągam mapę i obmyślam awaryjny zjazd do najbliższej stacji pkp. Po kilku minutach ból na szczęście przechodzi, decyduję się więc jechać dalej, chociaż z duszą na ramieniu. 
Przez Wałcz przelatuję bez przystanku. Jedzie się super, trasa jest pofalowana, w końcu przyjemne hopki (przyjemne bo już dawno znudziło mi się płaskie ;) Na chwilę zatrzymuję się na rozodziewki w lesie.



Kierunek Szwecja i Nadarzyce. Tereny urokliwe, wąski asfalt, po obu stronach las. Gdyby jeszcze wyszło słońce byłoby idealnie.



Ludzi zero, co jakiś czas mija mnie tylko jakiś dżip z żołnierzami. W końcu okolice Bornego Sulinowa i zalewów Nadarzyckich.



Byłam tam w 2014 na przedzimiu z Marzenką. Wtedy dostałyśmy nieźle w kość, dzisiaj temperatury i wiatr były o wiele bardziej sprzyjające więc i okolice wydawały mi się ładniejsze.







Jeszcze samo Borne Sulinowo. Nieco depresyjne....może latem jest tam weselej, tym razem wszystko było jakieś takie smutne. Robię tylko jedno zdjęcie i jazda do Szczecinka.



Do samego Szczecinka docieram krajówką, fajna nawierzchnia, niewielki ruch i hopki. Sprawnie docieram z dużym zapasem czasu na pociąg. Jeszcze wizyta w sklepie po prowiant na drogę powrotną, zakup biletu i wbijam do dworcowej poczekalni, żeby się grubo przyodziać w kurtkę narciarską. Dobrze robię, mimo, że pociąg nowy, to ogrzewanie w środku nie działa. Kurtka ratuje mi życie ;) Jeszcze kilka km ze stacji do domku i tradycyjnie "siusiu, paciorek i spać" :)
Kategoria 200-250 km, Szosa


Dane wyjazdu:
100.40 km 0.00 km teren
04:47 h 20.99 km/h:
Maks. pr.:44.90 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Delfinka

Świąteczne kółeczko :)

Piątek, 25 grudnia 2015 · dodano: 25.12.2015 | Komentarze 2

Udało mi się wygospodarować kilka godzin na rower, które od razu postanowiłam wykorzystać aby dokręcić do 15 tysięcy. Wyjechałam o 9 na moją standardową trasę do Obrzycka. Kawałek za Obornikami wyprzedza mnie kolarz, pyta dokąd jadę i proponuje, żebym wsiadła mu na koło. Cieszę się niezmiernie bo czeka mnie z 20 km pod wiatr. Długo jednak na tym kole nie wytrzymuję, jedziemy obok siebie i gadamy :D Nawet nie wiem kiedy docieramy do Obrzycka gdzie robimy postój na punkcie z widokiem na Wartę. Postanawiam zmienić swoją trasę i towarzyszyć Gracjanowi do Szamotuł i Obornik. Na wjeździe do miasta spotykamy jeszcze jego kolegów z teamu. Zjeżdżamy w dół, chwilkę rozmawiamy, żegnamy się i wracam do domu. W drodze powrotnej w Objezierzu spotykam jeszcze raz kumpli Gracjana, którzy trenują tutaj podjazdy. Eryk namawia mnie na zrobienie z nimi chociaż raz podjazdu a mnie namawiać specjalnie do takich rzeczy nie trzeba ;) Chłopaki szybko znikają mi z horyzontu - gdy wykańczam podjazd, oni już dawno zjeżdżają w dół :D. Żegnam się z sympatycznymi panami i docieram do domku dokręcając kilka kilometrów do pełnej stówki ;)
Serdeczne podziękowania dla Gracjana za bardzo miłe towarzystwo na trasie :))) 

Dane wyjazdu:
50.64 km 0.00 km teren
02:20 h 21.70 km/h:
Maks. pr.:39.50 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Delfinka

Niedzielne kółeczko.

Niedziela, 20 grudnia 2015 · dodano: 20.12.2015 | Komentarze 0

Kategoria 50-100 km, Szosa


Dane wyjazdu:
200.50 km 0.00 km teren
09:00 h 22.28 km/h:
Maks. pr.:41.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Delfinka

Po toruńskie pierniczki :)

Sobota, 19 grudnia 2015 · dodano: 20.12.2015 | Komentarze 9

Fotorelacja jutro wieczorem. Teraz warto wykorzystać pogodę i rozkręcić nogę ;)
Kategoria 200-250 km, Szosa


Dane wyjazdu:
101.84 km 0.00 km teren
05:08 h 19.84 km/h:
Maks. pr.:41.10 km/h
Temperatura:5.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Delfinka

Puszcza Notecka.

Sobota, 12 grudnia 2015 · dodano: 13.12.2015 | Komentarze 5

Kategoria 100-150 km, Szosa


Dane wyjazdu:
107.49 km 0.00 km teren
05:16 h 20.41 km/h:
Maks. pr.:39.20 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Delfinka

Puszcza Notecka.

Niedziela, 6 grudnia 2015 · dodano: 06.12.2015 | Komentarze 4

Wietrzna powtórka z rozrywki. Słaba jestem jak starsza pani po 90-tce....
Kategoria 100-150 km, Szosa


;