Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi starszapani z niewielkiej wsi pod Poznaniem. Z Bajkstatem wykręciłam do tej pory bagatela 59092.11 kilometrów. W terenie bujam się mało i tyle w temacie. Jeżdżę z oszałamiającą prędkością średnią 18.58 km/h i się wcale nie chwalę bo i nie ma czym.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Wykręcone przed BS:
2011: 5009,92 km,
2010: 4070,83 km
rainbow toursStatystyki zbiorcze na stronę
mapa olkuszaPogoda w Polsce na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy starszapani.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
60.75 km 0.00 km teren
04:39 h 13.06 km/h:
Maks. pr.:56.18 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1379 m
Kalorie: kcal
Rower:Delfinka

LOVEly sLOVEnia - dzień 2.

Niedziela, 31 lipca 2016 · dodano: 09.08.2016 | Komentarze 13

Po niestety kiepskiej nocy budzę się półprzytomna. Na domiar złego moja kuchenka jakoś odmawia mi współpracy. Na szczęście Marzenka jest już na nogach - gotuje mi kawę i jednocześnie zakomunikowuje radośnie, że udało jej się jeszcze raz rozebrać rower i poskładać stery do kupy. Ufff.....jak dobrze.... :) Nie śpieszymy się zbytnio ze zwijaniem namiotów, w końcu jesteśmy na wakacjach i nie mamy zamiaru realizować jakiegoś szaleńczego planu. Na wszystko musi być czas - na kawkę, makijaż czy manicure :) 

Ruszamy chwilę po 8 nad ranem i kierujemy się w stronę przepięknej i niewielkiej miejscowości Bled z uroczym jeziorem, zamkiem i słynnym kościołem na wyspie na jeziorze. Upał zaczyna nam bardzo szybko doskwierać. Z chęcią bym wskoczyła do zimnej wody ale na to akurat czasu nie mamy. Mamy natomiast czas na obowiązkową sesję zdjęciową, na kawę i lody w nadjeziornej kawiarence i zakupy w pobliskim sklepie. 



Nie chce mi się nigdzie ruszać. Najchętniej spędziłam cały dzień siedząc z tyłkiem w jeziorze ale szefowa nie ma nade mną litości ;) Jedziemy :) 
Większość trasy jest płaska ale już na pierwszym pagórku przed miejscowością Kocna czuję, że z tymi wszystkimi gratami lekko pod górkę mi nie będzie za to na zjazdach będę się mogła wyszaleć ;) Droga wije się uroczymi dolinami wzdłuż rzeki Sawa. Na niewielkim mostku robimy krótki postój na zdjęcia.



W dalszą drogę udajemy się już boczną drogą i drogą rowerową D-2 do miasteczka Krajnska Gora. Tam kręcimy się nieco dłużej w poszukiwaniu pamiątek i kierujemy się na podjazd na przełęcz Vršič (1611 m n.p.m.), która jest najwyższym punktem fantastycznej widokowo drogi łączącej doliny Sava Dolinka i Soča.



Podjazd daje mi ostro w kość, częściowo robię go więc zygzakiem a ze 2-3 razy muszę kawałek podprowadzać rower. Dodatkowo irytuje mnie spory ruch aut - nic dziwnego - jest weekend i cała masa turystów pcha się w góry. Na nasze nieszczęście wkrótce zaczyna się psuć pogoda. W powietrzu czuć burzę, która w końcu dopada nas na wysokości nieco ponad 1300 w pobliżu schroniska Tonkina Koca.



Miejsce jest niezwykle urokliwe. W środku siedzi już parę osób a kolejni przemoknięci turyści szukają tutaj schronienia. Zastanawiamy się dłuższą chwilę co w takich okolicznościach robić - do szczytu mamy bowiem ok. 300 m a potem czeka nas szaleńczy zjazd. Za oknem natomiast leje deszcz i nic nie zapowiada się na poprawę pogody. Prognozy pogody w internecie na wieczór i kolejny dzień są beznadziejne, co potwierdza jeszcze obsługa schroniska. Zapada więc decyzja - jeżeli są wolne miejsca - zostajemy na nocleg. Jeżeli nie - wtedy będziemy się martwić co dalej zrobić. Jak się okazuje, w schronisku jest wiele wolnych miejsc - dostajemy wieloosobowy pokój, w którym jednak jesteśmy same. Mamy też możliwość wzięcia prysznica, posmakowania lokalnych specjałów i poprawę manicure ;) I gdy tak sobie siedzimy w ciepełku - mimo niesprzyjających prognoz - przestaje padać. Nie wypada nam jednak rezygnować z pokoju gdy się zdeklarowałyśmy, poza tym zjazd z przełęczy po bardzo mokrym asfalcie i z bagażem byłby zwyczajnie niebezpieczny. Postanawiamy więc zostać w schronisku i z samego rana - w zależności od tego co się będzie działo za oknem - zaatakować przełęcz. I to, jak się później okazało, była bardzo decyzja a zjazd okazał się całkiem przyjemny :)

Mimo wygód i eleganckich warunków kolejną nockę mam z głowy a problemy ze snem będę mieć już (niestety) do końca wyjazdu. 

Zdjęcia.

Trasa:

cdn.



Komentarze
lipciu71
| 12:27 środa, 17 sierpnia 2016 | linkuj Kolor rzeki to jedno, ale na 100% idealnie by chłodziła browary. Idąc dalej tym tokiem rozumowania, można było tam już zostać na dłużej ;-)
starszapani
| 18:43 sobota, 13 sierpnia 2016 | linkuj No właśnie, a przecież jesteśmy takie sympatyczne ;) Ja z kolei do dzisiaj się oblizuję na wspomnienie twarogowego strudla na ciepło, mniam mniam :)
Kot
| 18:52 czwartek, 11 sierpnia 2016 | linkuj Do teraz wspominam dziwną obsługę w Tonkina Koca. Niby mili, a jednak nie do końca. Wieczorem z turystami z Niemiec gadali dużo bardziej przyjaźnie niż z nami. Żałuję trochę, że poskąpiłam i nie spróbowałam tam regionalnego jedzenia. Mogło być ciekawe :)
starszapani
| 20:21 środa, 10 sierpnia 2016 | linkuj Tak, widoki zapierały dech w piersiach a w tej rzece niestety nie dane mi było się wykąpać. Trzeba tam koniecznie wrócić, choćby po to ;)
starszapani
| 18:15 środa, 10 sierpnia 2016 | linkuj Trollking - uwierz mi, że nie tylko kleszcze w nocy wydawały odgłosy. Były też dziki, kozioł sarny (jak twierdzi Marzenka) i Koty ;)
Michuss - cała koncepcja wyjazdu jest Marzenki :) Pogodę miałyśmy prawie cały czas fantastyczną. Jedynie burza pokrzyżowała nam plany no i w trzeci dzień padało ale na szczęście nie cały czas. Jednej nocy była ulewa ale zdążyłyśmy się przed nią rozbić. Na drugi dzień było już znowu upalnie. Żyć nie umierać :)
michuss
| 12:49 środa, 10 sierpnia 2016 | linkuj Czytam cały czas na bieżąco pojawiające się wpisy. Jestem pod wrażeniem pomysłu, realizacji. A najbardziej to chyba tych widoków. Trochę szkoda, że z pogodą nie zawsze było ok, ale wszystkiego mieć nie można ;)
Trollking
| 21:55 wtorek, 9 sierpnia 2016 | linkuj ...najgorszy jest odgłos potencjalnie spadających kleszczy :) nic nie mówię, ale w tematyce tego typu schiz ciężko jest z większością kobiet wytrzymać :)
starszapani
| 20:05 wtorek, 9 sierpnia 2016 | linkuj Dzięki Bitels :) To był rzeczywiście wspaniały wyjazd i liczę na niejeden taki w przyszłości :) Odgłosy nocne były czasami straszne. Marzenka nic sobie z nich nie robiła a mi wyobraźnia pracowała na pełnych obrotach. Nawet szum wiatru wydawał się szeptem jakiś szemranych typów ;)
Bitels
| 19:46 wtorek, 9 sierpnia 2016 | linkuj Macie super pomysły na wyprawy. Każda kolejna jest lepsza. A "nadsłysznością" nocną się nie martw. Moja Anuszka też ją ma :) Zamiast spać w namiocie snem sprawiedliwego, to co chwila słyszę:" Paweł ktoś chodzi", "coś słyszę" :)
Gratulacje, a co widziałyście i przeżyłyście to Wasze.
starszapani
| 19:25 wtorek, 9 sierpnia 2016 | linkuj Leszczyk - no właśnie nie wiem. Podekscytowanie, odgłosy wkoło namiotu i tak wyszło. Na szczęście mam jeszcze wolne więc mogę odespać. Ale poranki były naprawdę ciężkie.
Jurek - a jakże ;)
Jurek57
| 18:50 wtorek, 9 sierpnia 2016 | linkuj Różowa siła !!! :-)
leszczyk
| 18:30 wtorek, 9 sierpnia 2016 | linkuj Co z tym snem - może jaką melatoninę trzeba zabierać ? Albo ze dwa browarki dmuchnąć ? Niesamowity kolor jest tej górskiej rzeki, w ogóle widoki miazga :-) !
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!
;