Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi starszapani z niewielkiej wsi pod Poznaniem. Z Bajkstatem wykręciłam do tej pory bagatela 59092.11 kilometrów. W terenie bujam się mało i tyle w temacie. Jeżdżę z oszałamiającą prędkością średnią 18.58 km/h i się wcale nie chwalę bo i nie ma czym.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Wykręcone przed BS:
2011: 5009,92 km,
2010: 4070,83 km
rainbow toursStatystyki zbiorcze na stronę
mapa olkuszaPogoda w Polsce na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy starszapani.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
301.30 km 0.00 km teren
13:35 h 22.18 km/h:
Maks. pr.:48.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:983 m
Kalorie: 4838 kcal
Rower:Delfinka

Wietrzne "czysta" z Eranis :)

Piątek, 27 maja 2016 · dodano: 29.05.2016 | Komentarze 15

W ostatnich dniach miałam ten zaszczyt gościć w swoich skromnych progach Eranis, która w czwartek przyjechała do mnie na rowerze aż z samego Szczecina. Pół dnia latałam więc ze szmatami, mopami i garami a wszystko po to by przyjąć ją godnie w swoim domostwie i mam nadzieję, że mi się to udało ;) Po przyjeździe Agnieszki zajęłyśmy się tym co baby lubią najbardziej, mianowicie szeroko pojętą odnową biologiczną, robieniem się na bóstwa, piciem kawki i ploteczkami. Myślałam, że obgadałyśmy wszystko i wszystkich, ale gdzie tam - kontynuowałyśmy w dniu następnym i jeszcze w sobotę bo było nam mało ;) Zmodyfikowałyśmy jeszcze zaplanowaną przeze mnie trasę na 260 km, wydłużając ją do 300 km bo co będziemy sobie żałować ;) Trasę tę zaplanowałam w taki sposób aby pokazać Agnieszce możliwie najbardziej urokliwą część płaskiej Wielkopolski i mam nadzieję, że spełniła ona oczekiwania. Od razu też ustalamy maratonowe tempo jazdy ograniczając postoje do niezbędnego minimum. Wychodzi nam to nawet zgrabnie i same zachodzimy później w głowę jak to jest możliwe, że uzbierało nam się tych postojów w sumie aż 1,5h.

Wyjeżdżamy po sutym śniadaniu o 6:15. Dzień wita nas mgłą więc włączamy lampki i z radością kierujemy się moją ulubioną trasą do Obornik i potem wzdłuż Warty do Obrzycka. Szybko zaczyna wiać nam prosto w twarz ale jesteśmy pozytywnie nastawione bo wiać miało nam tylko przez około 160 km a potem wracać miałyśmy z wiatrem. Z tą myślą pokonywałyśmy kolejne kilometry przez Puszczę Notecką.



Ponieważ był to trening żadna z nas nie wiozła się na kole, także obie oberwałyśmy wiatrem w sposób sprawiedliwy ;)



Gdzieś w lesie robimy krótki sikustop, podczas którego pakujemy też od razu zapasy jedzenia do kieszonek w koszulkach. Tylko siku a prawie 10 minut zleciało....






Przez następne miejscowości (Wronki, Sieraków, Międzychód) tylko przelatujemy. Zdjęć robię niewiele, żeby nie opóźniać jazdy. Ustalamy też, że kolejny postój na uzupełnienie płynów zrobimy w Pszczewie. Mimo, że na liczniku niewiele ponad 100 km to marzę o chwili wytchnienia bo silny wiatr nie daje nam spokoju. 



Na wlocie do Pszczewa w końcu postój, uzupełnienie płynów, jedzonko, jakieś banany, bułka i w drogę. Całość zajmuje nam około 15 minut.



Dalsza droga upłynęła nam tylko pod znakiem modlitw aby jak najszybciej dostać się do Zbąszynka (na 160 km) gdzie miała nastąpić nawrotka i resztę trasy miałyśmy pokonać z wiatrem w plecy. Wszystko fajnie tylko Zbąszynek wypadł nam na 180 km a potem wiatr się na nas wypiął i zmienił kierunek tak, że znowu musiałyśmy się z nim zmagać. A wiało zewsząd. Tylko niewielki odcinek w plecy i jakoś specjalnie szybciej nam się wtedy nie jechało....



Nie mogąc znieść hałasu wiatru w uszach muszę włączyć MP3, czego w zasadzie nigdy nie robię jak jadę w towarzystwie. 



Kolejny odcinek strasznie nam się dłuży. Postanawiamy zrobić postój na stacji benzynowej w Trzcielu. Na stacji jednak nie ma nikogo z obsługi, hotel w pobliżu zamknięty, żadnego kibelka nie uświadczysz a w spożywczaku zimnego picia brak bo oczywiście lodówki wyłączone.



Kupujemy jakieś picie i coś do jedzenia i w drogę. Na szczęście po kilku kilometrach, w Miedzichowie, gdzie droga skręca z krajówki jest normalna stacja na poziomie. Zimna pepsi ratuje mi żywot ;) Dalsza trasa wiedzie drogą wojewódzką do Głażewa skąd przez urokliwy Rezerwat Doliny Kamionki docieramy do Kwilcza i dziurawymi asfaltami przez Łężyce do Chrzypska Wielkiego, wcześniej robiąc ostatni postój na przystanku autobusowym w jakiejś pipidówce. Na postoju oczywiście jemy, pijemy i plotkujemy bo na to ostatnie siły zawsze się znajdą ;)



Obie mamy już dość słodkiego. Wybawieniem okazuje się przede wszystkim sok pomidorowy. Chłodnawy smakuje wybornie :)


Jest i nawet dedykacja dla naszego BSowego Kota ;)



Do domu jeszcze tylko i zarazem aż 50 km. Dłuży nam się ta droga. Ale inspiracją jest dla nas Dino na końcu trasy więc jakoś tam dajemy radę ;)



Za Szamotułami mija nas jakiś chłopak na góralu. On - ciśnie jak jakiś szalony, my - jakoś tak się wleczemy. Ponieważ nie znoszę jak mnie wyprzedzają na grubych oponach podczas gdy ja jadę szosówką, ostatkiem sił włączam szósty bieg i łykam gościa :D Nie wiem skąd u mnie taki nagły pokład energii ale przez chwilę udaje mi się utrzymać tempo ponad 3 dyszki :D Szybko jednak opadam z sił i mówię Remikowi (jak się później przedstawił, i którego serdecznie pozdrawiam), że na liczniku mam już 291 km i mi się już nie chce. Chwalę też Agnieszkę, że przyjechała ze Szczecina na rowerze i że przejechała BBT :) Remik jest w lekkim szoku i bardzo dobrze. Niech wie, że dziewczyny też potrafią ;) Chwilę później Remik skręca w polną drogę a my emeryckim tempem docieramy w końcu do Dino, który od prawie 50 km był naszą inspiracją ;) Tam szybkie zakupy na wieczór (nowy lakier do paznokci ;)) i z wiatrem we włosach lecimy do domku. A w domku? Kąpiele, masaże, okłady borowinowe, wystawna kolacja no i oczywiście ploteczki do późnych godzin nocnych ;) 

Oj, wytargał nas ten wiatr niemiłosiernie ale było super :) Towarzystwo rewelacyjne, pogoda (mimo wiatru) wspaniała, czego chcieć więcej? ;) Do pełni szczęścia zabrakło nam chyba tylko występu chippendalesów ;)

Serdecznie dziękuję Eranis za przesympatyczną wizytę w moim domu oraz wspólne kilometry :) Oczywiście zapraszam ponownie :) 

[Avg z licznika 22,2 km/h]




Komentarze
starszapani
| 18:20 środa, 1 czerwca 2016 | linkuj Dziękuję Wszystkim za bardzo miłe komentarze :)))
davidbaluch
| 07:51 poniedziałek, 30 maja 2016 | linkuj Dziewczyny, czapki z głów! Brawo. Dla mnie to kosmos. I do tego ciekawie z werwą napisana relacja. Cudnie.
Nefre
| 23:56 niedziela, 29 maja 2016 | linkuj Podziwiam za dystans
Trollking
| 20:52 niedziela, 29 maja 2016 | linkuj Tu czysta, tam czterysta...

Jak rasowy roweroholik :)

Brawa dla Was! Choć jak na moje można było bardziej na południe, ale co ja tam wiem :)
starszapani
| 20:45 niedziela, 29 maja 2016 | linkuj Leszczyk - dziękuję pięknie :) Masz rację, brak zdjęcia pazurków - to niedopuszczalne ;)
Jurek - całe szczęście w takim razie, że jechałyśmy w piątek. Obawiam się, że byśmy tego nie przeżyły ;) :D
Jurek57
| 20:39 niedziela, 29 maja 2016 | linkuj To był mój autorski program taneczny ! :-)
michuss
| 20:35 niedziela, 29 maja 2016 | linkuj leszczyk, nie ma potrzeby :) Rzeczona ma aż dwa i od wielkiego dzwonu daje się namówić na założenie któregoś z nich.
leszczyk
| 20:28 niedziela, 29 maja 2016 | linkuj No pewnie, ze dziewczyny potrafią, i to ze znacznie większą gracja, niż spocone chłopy :-) Podziw i gratulacje, mimo, że dla Was to chleb powszedni. Lakier niby kupiony, ale pazurków na focie nie widać.... No i Agnieszka bez kasku... Ja mam zapasowy, pożyczyć ?
starszapani
| 20:21 niedziela, 29 maja 2016 | linkuj Tomek - szkoda, że nie jechałeś w piątek, byś nam pomachał ;)
Jurek - ech, dopiero teraz to piszesz? Wpadłybyśmy na postój do tej Olandii ;)
Obis - e-e ;D
Michuss - e-e :D
PS.
Dziękuję za piękną rymowankę,
Musiałam ugościć godnie Kolarkę
A Ty lepiej wracaj do swojej Kobity
Bo to jest człowiek niewyżyty ;)
michuss
| 19:24 niedziela, 29 maja 2016 | linkuj No właśnie - by-y? ;)

P.S.
gdy eranis ze starszą na rower wsiada
ma szczęka z wrażenia do ziemi opada
Monarch
| 19:20 niedziela, 29 maja 2016 | linkuj A kawusia i ciasteczka były?
Monarch
| 19:12 niedziela, 29 maja 2016 | linkuj A kawusia i ciasteczka byy?
Jurek57
| 18:36 niedziela, 29 maja 2016 | linkuj A propos "chipendelsów" ... .
Takie występy miały miejsce owszem w sobotę wieczór/noc w Prusimiu/Olandii ! :-)
Pięknie !!!
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!
;