Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi starszapani z niewielkiej wsi pod Poznaniem. Z Bajkstatem wykręciłam do tej pory bagatela 59092.11 kilometrów. W terenie bujam się mało i tyle w temacie. Jeżdżę z oszałamiającą prędkością średnią 18.58 km/h i się wcale nie chwalę bo i nie ma czym.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Wykręcone przed BS:
2011: 5009,92 km,
2010: 4070,83 km
rainbow toursStatystyki zbiorcze na stronę
mapa olkuszaPogoda w Polsce na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy starszapani.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
305.29 km 0.00 km teren
13:09 h 23.22 km/h:
Maks. pr.:42.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:907 m
Kalorie: 4836 kcal
Rower:Delfinka

Czysty Łowicz z Marzenką :)

Sobota, 23 kwietnia 2016 · dodano: 25.04.2016 | Komentarze 20

Wybrałyśmy się z Marzenką do Łowicza. Plan był prosty - Kot przybywa do mnie w piątek wieczorem, o 1 w nocy robimy pobudkę i po 2 startujemy. A wszystko to przez Eranis, którą miałam mieć zaszczyt gościć w dniu następnym (tj. w niedzielę) od samego rana. Trzeba było więc wrócić o sensownej porze, żeby w pełni sił ugościć tak zacną personę :)
Spać idziemy o 22. Nie mogę zasnąć a jak już w końcu zasypiam to śni mi się tradycyjnie w takich okolicznościach, że nie śpię. O 1 w nocy wyskakuję z łóżka półprzytomna i pierwsze co robię to kawa, która na szczęście szybko stawia mnie na nogi. Po szybkim śniadaniu, chwilę po 2 ruszamy. No prawie, bo wojujemy jeszcze kilka minut z GPSem Marzenki, który znowu odmawia współpracy. W końcu o 2:20 jesteśmy w drodze. Jest cholernie zimno bo tylko +1C, a do tego wieje lodowaty czołowy wiatr. Mimo tych warunków jazda jakoś mi się nie dłuży bo po ostatnim puree mam wielkie ciśnienie na trzysetkę. Poza tym w ostatnich dniach niewiele jeździłam (szczerze mówiąc to nie miałam ani siły ani ochoty dojeżdżać rowerem do pracy) więc jedzie mi się bardzo lekko ale i tempo mamy turystyczne, takie jakie lubię najbardziej. Umawiamy się też z Marzeną, że jak będzie chciała robić zdjęcia to jadę dalej a ona mnie potem goni. Ten pomysł bardzo mi odpowiada - nie lubię się zatrzymywać, tym bardziej jak jest zimno bo momentalnie się wychładzam i zaczyna mnie telepać. Ot, taka uroda. Z radością witam pierwsze promienie wschodzącego słońca bo to jest znak, że w końcu będzie cieplej.



Pierwszy postój urządzamy sobie na Orlenie w Pobiedziskach. W ruch idzie kawa, herbata, ciacho i suszarka do rąk u Wujka Cesia, dzięki której udaje mi się całkiem szybko odtajać ;)





Gdy ruszamy ze stacji jest już kilka stopni na plusie. Super, bo do tej pory moje stopy były jak dwa sople lodu. Jest wyraźnie cieplej i jedzie się od razu trochę szybciej, w związku z czym łykamy kolejnych rowerzystów ;)



Do Łowicza jechałyśmy razem w zeszłym roku. Wtedy leciałyśmy całą drogę krajówką. Tym razem Marzena opracowała fajną zygzakowatą trasę bocznymi drogami. Jest urokliwie ale jest też sporo dróg o kiepskiej nawierzchni przez co na dwusetnym kilometrze dopada mnie ból d....



Trzeba to przeczekać bo w końcu tak boli, że się już tego bólu nie czuje i można jechać normalnie. Taki myk ;)







Drugi postój zarządzamy w Sompolinku na 173 km. Tym razem okupujemy Lotos. Oczywiście fundujemy sobie kawę, herbatę i ciacho :) A przy okazji rozmawiamy z przesympatyczną obsługą.



Mimo, że wiatr kręci jedzie mi się bardzo fajnie. Jedyną niedogodnością jest agonalny stan napędu w mojej Delfince. Wszystko rzęzi i przeskakuje, mogę jechać tylko na jednym przełożeniu. W końcu na coś przydaje się blat. Do samego końca jadę z duszą na ramieniu, żeby tylko dojechać na dworzec i żeby mi się nic po drodze nie rozsypało. To, że napęd jest w fatalnym stanie wiedziałam już dawno i po majówce chciałam oddać rower do serwisu. Ostatnia wycieczka i deszcz kompletnie go dobiły o czym przekonałam się dzisiaj. Gdy piszę te słowa Delfinka jest już u Pana Doktora, który na jej widok aż załamał ręce ;) Jak sam stwierdził konieczna jest natychmiastowa reanimacja :)







Kolejny postój mamy w Kutnie (249 km) na przystanku autobusowym. Szybkie picie, jedzonko i znowu w drogę.



Z Kutna zawijasami lecimy na Łowicz a ostatnie kilometry po krajówce mijają bardzo szybko. 







Pod tablicą robimy obowiązkową sesję zdjęciową :)



Poprzednim razem w Łowiczu byłyśmy po zmroku. Tym razem mam okazję zobaczyć rynek za dnia. Gdy robimy zdjęcia podchodzą do nas dwie starsze panie rowerzystki. Jedna ma awarię - schodzi jej powietrze z przedniego koła. Pompuję Pani koło, rozmawiamy o rowerach a w ramach odwdzięczenia się panie robią nam foteczki :)





Po sesyjce lecimy jeszcze na makaron ze szpinakiem w sosie śmietanowym i herbatę  z cytryną. Czas mija tak szybko, że zjadamy tylko część, resztę bierzemy na wynos i ziuuu na pociąg. Droga powrotna mija bardzo szybko ale o szczegółach to tylko na uszko w kuluarach ;) W domu już tradycyjnie - siusiu, paciorek i, po 24h na nogach, w końcu spać :)

A w niedzielę od samego rana sprzątanie i gotowanie w oczekiwaniu na wizytę Eranis. Po Jej przybyciu serwujemy śniadanie, po śniadaniu kawa i ciacho i potem znowu kawa. Następnie umilamy sobie czas fundując manicure, pedicure, maseczki z ogórka, kąpiele błotne, okłady borowinowe, masaże i oczywiście ploteczki ;) Po obiedzie znowu kawa, ciacho i ploteczki a wieczorem prywatny występ czipendejsów :D Uffff......to był bardzo intensywny weekend ;)

Serdeczne podziękowania dla Marzenki za wspólną trasę i cały weekend oraz dla Eranis za przecudowną wizytę w moich skromnych włościach. Z niecierpliwością wyczekuję ponownego zlotu czarownic ;)

Dziękuję za uwagę :)

Zaliczone gminy (6): Ostrowite, Wierzbinek, Nowe Ostrowy, Oporów, Żychlin, Chąśno.




Komentarze
starszapani
| 20:48 środa, 4 maja 2016 | linkuj Sierra - chciałyśmy kupić skarpetki z motywem łowickim ale stwierdziłyśmy, że następnym razem.
Eranis - oj biada, biada :D I pomyśleć, że my się nawet nie rozkręciłyśmy porządnie ;)
sierra
| 09:15 wtorek, 3 maja 2016 | linkuj Olu, wszystko fajnie, tylko gdzie "Łowiczanki" w strojach "ludowych" ;)
Katana1978
| 21:36 sobota, 30 kwietnia 2016 | linkuj A ja niedawno jechałam z Kutna do Łowicza ....:)
starszapani
| 20:59 wtorek, 26 kwietnia 2016 | linkuj David - dziękuję :) Takich kolarzy jak ten na zdjęciu łykałyśmy jak świeże bułeczki ;)

Wąski, Ty zarazo ;D Warunki nocą rzeczywiście były kiepskie. Z utęsknieniem wyczekuję upałów, mam nadzieję, że końcu przyjdą. Dziękuję za słowa uznania, tym bardziej cenne od takiego wymiatacza jak Ty ;)

Kot - do usług :)

MLJ - dziękuję :) Z kondycją bywa różnie. Po ostatnich dwóch trasach byłam trupem, co odzwierciedla spadek liczby wyjazdów dopracowych. Mam nadzieję, że to się jednak zmieni. Tym razem jechało mi się wyjątkowo dobrze :)

Jurek - wołałam w niebogłosy ale cóż, me prośby nie zostały wysłuchane ;)

Lipciu - dziękuję i polecam się na przyszłość :D Moje średnie za to przy Twoich to ... ech, brak mi słów ;) Konta na BS ani mi się waż likwidować - przyjemna wielce to lektura :)

Yurek - serdecznie dziękuję :)

I pozdrawiam wszystkich komentujących :)
yurek55
| 20:46 wtorek, 26 kwietnia 2016 | linkuj Gratulacje, poprzednicy napisali już wszystko.
lipciu71
| 19:15 wtorek, 26 kwietnia 2016 | linkuj Robią dłuższe dystanse, są bardziej wytrzymałe, bardziej żarłoczne, mają wolne weekendy.

BASTA!!!!!!! Koniec z tym. Likwiduję konto na BS, nie mogę dłużej na to patrzeć ;-)

Nie ma sprawiedliwości na tym świecie. W sumie nigdy nie było hehe.
Jurek57
| 19:05 wtorek, 26 kwietnia 2016 | linkuj Dość żarłoczne to są modliszki ! :-)
Kot
| 18:53 wtorek, 26 kwietnia 2016 | linkuj Nie zostało nic, wszystko zjedzone :) jesteśmy dość żarłoczne.
lipciu71
| 18:38 wtorek, 26 kwietnia 2016 | linkuj Nie wierzę!!! Baby mnie biją!!!

Taka trasa w taki ziąb? Wielki szacunek. Ja jako istota ciepłolubna przymarzłbym do roweru.

Moje jazdy przy waszych wyglądają jak afrykańska niedożywiona anorektyczka na diecie ;-)

Fajna relacja poparta fotkami. Regał z alkoholem na Orlenie powoduje, że zawsze jest jakiś cel do jazdy :)

Jeszcze raz gratulacje!!!

Ps. Czy zostało może trochę babki do zjedzenia ;-)???
Jurek57
| 17:00 wtorek, 26 kwietnia 2016 | linkuj Trzeba było "wołać" o termofor ! :-)
Kot
| 12:54 wtorek, 26 kwietnia 2016 | linkuj Dzięki za wspólną trasę i bardzo udany weekend :)
Waskii
| 10:15 wtorek, 26 kwietnia 2016 | linkuj Dzięki za wyjaśnienia ale ... nie były potrzebne. Adresatem mojej ironii w żadnym wypadku nie byłaś Ty :D Jednak, Twój wpis ubogaca relację wiec jestem dumny, że go sprowokowałem bo dzięki temu czytelnicy wiedzą, że bardziej skłaniasz się w stronę "wyjazd był morderczy, w ciężkich warunkach, pokonane przeciwności losu, sprzętu i pogody" czyli całkiem przeciwnie niż zwolennicy lajcikowości 500+
A tak już na poważnie to kawałek dobrej trasy w ciekawych warunkach. Rozumiem Wasze męczarnie w niskich temperaturach bo jeszcze nie zapomniałem sezonu 2015 i jazdy w upałach.
starszapani
| 10:01 wtorek, 26 kwietnia 2016 | linkuj Trollking - dziękuję, postaram się nie zawieść kolejnym razem :) Co do wspólnego zdjęcia to mamy takowe - mam w telefonie oraz jest w galerii u Marzenki.
Michuss - dziękuję również :) Patent z suszarką już od dawna wykorzystuję. Tym razem grzałam się cała siedząc pod nią w kucki :D To jest dobry sposób jak się człowiek spoci bo można sobie wysuszyć koszulkę przez co nie jest tak zimno na postoju.
Wąski - proszę czytać ze zrozumieniem. Nigdzie nie napisałam, że trzysetka jest lajtowa tylko, że tym razem - mi osobiście, jechało się nad wyraz lekko dzięki temu, że odpuściłam dojazdy do pracy i nogi miałam wypoczęte. Poza tym, co również ujęłam w tekście, przez 72 km piździło mrozem, stopy miałam zlodowaciałe (a jak wiadomo jestem okrutnym zmarzluchem), nie zatrzymywałam się podczas gdy Marzena robiła zdjęcia bo każdy postój mnie okropnie wyziębiał. Zapomniałam tylko napisać, że dodatkowo bolały mnie plecy i bark od rozpoczętych w środę prac ogrodowych. Dodatkowo, o czym również pisałam, napęd miałam zajechany oraz bolała mnie dupa. Pisząc, że jechało się lekko miałam na myśli, że miałam lekkie nogi, jechałyśmy też tempem turystycznym dzięki czemu nie zmęczyłam się tak jak podczas wypadu do Świnoujścia. Fakt jest też taki, że doba na nogach i 3 godziny snu zrobiły swoje - w niedzielę o 20 padłam w łóżku jak kredka. Nigdy nie twierdziłam i nie będę twierdzić, że 300 to lajcik bo z samego założenia to jest już dużo kilometrów i samo się nie przejedzie. Za każdym razem w relacji piszę czy jedzie się fajnie czy nie i bywa różnie. Także Twoje insynuacje raczej podstaw nie mają.
davidbaluch
| 09:54 wtorek, 26 kwietnia 2016 | linkuj No dystanse twoje mnie powalają, a prędkość musiała być niezła skoro wyprzedziłyście tubylca z siatką zapewne zaopatrzoną sobotnie gnał do domu żeby rozpocząć konsumpcję :-)
Waskii
| 09:34 wtorek, 26 kwietnia 2016 | linkuj Z opisu wynika jakby ta 3setka była jakaś taka lajtowa. No może poza małym początkiem. Czyżbyś i Ty dołączyła do grona, które twierdzi, że czysta to lajcik?
michuss
| 07:42 wtorek, 26 kwietnia 2016 | linkuj Gratuluję, tym bardziej, że warunki, przynajmniej na początku, nie były zbyt sprzyjające. Patent z ogrzewaniem rąk ciekawy i do wykorzystania na przyszłość. Od biedy można spróbować w ten sposób postąpić ze stiopami ;)

Zlot czarownic pomijam milczeniem. Od Rzeczonej próbowałem wyciągnąć jakieś szczegóły, lecz milczała jak zaklęta :P
Trollking
| 22:12 poniedziałek, 25 kwietnia 2016 | linkuj ............

tyle mogę napisać, bo znów mi szczena opadła i zbieram zęby z podłogi.

"Kobiety - płeć słabsza". Taaa...

Gratuluję po raz któryś tam, nawet nie chcę wiedzieć który :)

Żeby nie było, że jesteście takie lepsze od facetów to złośliwie wbiję małą szpilę w temacie dwóch ostatnich zdjęć - skoro pani robiła foty to mogłyście na nich być razem, nie trzeba było osobno. Każdy samiec to wie!

O, już mi lepiej.

Raz jeszcze - kaski z głów dla Was! :)
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!
;