Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi starszapani z niewielkiej wsi pod Poznaniem. Z Bajkstatem wykręciłam do tej pory bagatela 59092.11 kilometrów. W terenie bujam się mało i tyle w temacie. Jeżdżę z oszałamiającą prędkością średnią 18.58 km/h i się wcale nie chwalę bo i nie ma czym.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Wykręcone przed BS:
2011: 5009,92 km,
2010: 4070,83 km
rainbow toursStatystyki zbiorcze na stronę
mapa olkuszaPogoda w Polsce na stronę

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy starszapani.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2015

Dystans całkowity:2125.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:119:52
Średnia prędkość:17.73 km/h
Maksymalna prędkość:66.00 km/h
Suma podjazdów:15593 m
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:96.60 km i 5h 26m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
50.92 km 0.00 km teren
04:38 h 10.99 km/h:
Maks. pr.:57.84 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1105 m
Kalorie: kcal
Rower:Tlenik

Skrzyczne i Malinowska Skała.

Niedziela, 2 sierpnia 2015 · dodano: 19.08.2015 | Komentarze 10

Generalnie to jestem miękka buła, ale czasami zdarza mi się nie odpuszczać. Tak było tym razem. Postanawiam za wszelką cenę wtarabanić się Tlenikiem na Skrzyczne. Tym razem wybieram asfaltowo-szutrowy podjazd przez Dolinę Zimnika. Upał jak ta lala więc od samego początku jadę na krótko. W trasie dołącza do mnie jakiś chłopak z Bielska-Białej. Mówi, że jeździ od niedawna, ale pierun ciśnie podjazdy jak nienormalny :) Mówię mu więc, żeby na mnie nie czekał bo zamulam i będzie się tylko ze mną męczył. Przez jakiś czas jedziemy razem, co jakiś czas on odpoczywa, a ja swoim emeryckim tempem toczę się sukcesywnie do przodu i w górę :) Mniej więcej w połowie drogi M. ma dość, zostawiam go więc na szlaku i kulam się sama dalej. Mamy się spotkać na szczycie, ale nie spotykamy się. Pewnie rezygnuje. Potem łyka mnie co prawda kilka osób, ale każda zagrzewa do walki :) Przed końcówką dogania mnie jeszcze jeden facet, mieszka niedaleko i też jeździ od niedawna, podobnie jak chłopak z B-B. Aż mi wstyd, że jadę jak sierota, no ale jednak jadę. Cały podjazd robię w siodle, bez ostatniej króciutkiej końcówki po kamlotach, po których ledwo idzie iść. Na górze obowiązkowa sesyjka fotograficzna. Przy okazji jakaś dziewczyna śmieje się, że gdyby podjechała Skrzyczne tak jak ja to też by się tak cieszyła i wymachiwała rowerem :) Dobra, koniec pitu pitu - konkrety, czyli zdjęcia:


Na górze kupa ludzi, odbywa się tu właśnie jakiś bieg o złote kierpce, w schronisku przygrywa skrzypek a przede mną roztaczają się fajowe widoczki.


Rozsiadam się na dłuższą chwilę, ale czas nagli. Żegnam się z towarzyszem, który wraca tą samą drogą do domu. A ja jadę dalej granią w  kierunku na Malinowską Skałę podziwiając Skrzyczne.


Częściowo pieszo, częściowo w siodle, w górę i w dół i tak na okrągło. W końcu jest i Malinowska Skała. Nie mogę sobie odmówić tej przyjemności wpakowania się na nią z Tlenikiem i poproszenie mijających turystów o zrobienie nam fotki.


Z Malinowskiej Skały standardowo już poruszam się naprzemiennie rowerem i pieszo w zależności od nastroju ;)


Niektóre odcinki są dla mnie nie do zjechania, co więcej, coraz bardziej się blokuję a nogi zaczynam mieć jak z waty.




W końcu zaliczam glebę. Lecę na prawą stronę i kolanem uderzam w kamień. Leżę wpięta w pedały i się drę jak stare gacie o pomoc bo nie mogę się wypiąć. Co za wstyd. Zamiast wyciągnąć nogę z buta i się ogarnąć, leżę jak długa. Z pomocą przychodzą mi turyści. Całe szczęście, że to niedziela i nie brakuje ich na szlaku. Otrzepuję się w końcu, sadzam dupsko w jagodziaki i usiłuję zatamować lejącą się krew. Na szczęście otarcie groźnie nie wygląda ale boli jak cholera, ale jeszcze bardziej boli pokrzywiona przerzutka ;) Pół godzinki dla słoninki i ruszam dalej, bo co se tam będę w tych jagodach siedzieć. 

W końcu jakaś normalna nawierzchnia, która prowadzi mnie do szutrowej drogi na moją ulubioną Przełęcz Salmopolską i zjazdu z prędkością światła do Szczyrku. To był czadowy dzień :) Dziękuję za uwagę ;)

Zaliczone gminy (1): Lipowa

Dane wyjazdu:
143.57 km 0.00 km teren
07:18 h 19.67 km/h:
Maks. pr.:59.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1227 m
Kalorie: kcal
Rower:Delfinka

Odwiedzić Bolka, Lolka i Reksia.

Sobota, 1 sierpnia 2015 · dodano: 18.08.2015 | Komentarze 5

Ciężko sobie przypomnieć gdzie się jechało i po co, jak się regularnie wpisów nie czyni. Z tego co jednak pamiętam wybrałam się na wycieczkę po okolicy, na koniec zostawiając sobie odwiedziny Bolka i Lolka oraz Reksia w Bielsku-Białej. 
Na początek startuję ze Szczyrku i atakuję Przełęcz Salmopolską (934 m n.p.m.) z prędkością nie schodzącą poniżej 10 km/h. Nielicznych rowerzystów wyprzedzam, nielicznych, bo większość łyka mnie jak świeże bułeczki. Nie bardzo się tym przejmuję bo najważniejsze dla mnie to podjechać tę przełęcz bez odpoczynków i bez zbędnych zygzaczków. Rachu ciachu i jestem :)


Z przełęczy jadę do Wisły i nie zatrzymując się nigdzie do Ustronia. Zahaczam też o Brennę.


Widoki na trasie są wspaniałe.


Nad rzeczką w Brennej zarządzam odpoczynek i popas.




W drodze nad Jezioro Pszczyńskie odwiedzam galerię strachów na wróble Floriana Kohuta.


Kolejny odpoczynek zaliczam nad jeziorem Pszczyńskim.


Przez Czechowice-Dziedzice docieram do Bielska-Białej.


Odwiedzam Bolka i Lolka.


A także Reksia.


Na koniec jeszcze szybka sesyjka na Rynku.


I przez Wilkowice i Buczkowice docieram do domku.

Zaliczone gminy (11): Ustroń, Jasienica, Chybie, Strumień, Pszczyna, Goczałkowice-Zdrój, Czechowice-Dziedzice, Bestwina, Bielsko-Biała, Wilkowice, Buczkowice.



;